Wędrowałam przez ciemne uliczki, dobrze znaną mi trasą. Wieczór sprawiał, że o tej porze roku to miejsce wydawało się przerażające, naznaczone niewidoczną obecnością. Stanęłam przed tym grobem, na którym było wyryte jego imię. Padłam na kolana, kładąc głowę na zimnym betonie. Teraz byłam dawną sobą. Bez żadnego udawania, wrażliwa, skrzywdzona, ale wściekła, przepełniona nienawiścią...
Przygotowywałam się do wyjścia z Mariuszem. Uparł się, by zabrać mnie do mojej ulubionej restauracji. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym się nie odstrzeliła. Ubrałam czerwoną sukienkę, w której tak kochał mnie oglądać, zrobiłam delikatny makijaż i założyłam buty na niewielkim obcasie. Nie lubiłam się wyróżniać z tłumu, a czerwony kolor niestety przyciągał wzrok. Jednak raz na jakiś czas robiłam to dla niego.
- Witam, skarbie- przywitał się buziakiem.- Ślicznie, wyglądasz- puścił mi oczko. Pokręciłam głową ze śmiechem i przytuliłam się do niego.
- Tęskniłam za tobą- przyznałam.
- Musimy iść mamy rezerwację- powiedział i pocałował lekko w policzek.
Wieczór przebiegał wspaniale. Jedyne co czułam w tamtym momencie to miłość. Mimo, że na sali było pełno ludzi, czułam się jedyna. To ja tam byłam tą najważniejszą, tą najpiękniejszą... To ja byłam tą, na której skupiała się uwaga.
- Wiesz, że jesteś dla mnie bardzo ważna, prawda?- spytał w pewnym momencie.
- Tak samo jak ty dla mnie-zapewniłam go, uśmiechając się szeroko.
- Bez ciebie nic nie miałoby tak naprawdę sensu. Dlatego- wziął głęboki oddech i sięgnął do kieszeni. Wyciągnął z niej czerwone pudełeczko i uklęknął przede mną. Serce przestało bić, a czas się zatrzymał. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem i uwielbieniem. - Dlatego, że tak mocno cię kocham i nie wyobrażam sobie dnia bez ciebie, chciałbym spytać czy... Czy zostaniesz moją żoną?- wykrztusił z siebie pełen obaw. Sama nie wiem, kiedy zaczęłam płakać ze wzruszenia. Nie mogłam wyjść z podziwu, że mógł przypuszczać, iż mu odmówię.
- Tak... Tak! Tak! Chcę zostać twoją żoną- powiedziałam przez śmiech. Założył mi pierścionek na dłoń i chwycił w objęcia. W tamtej chwili nie było na świecie szczęśliwszej osoby niż ja. I upojona tym szczęściem spędziłam cały wieczór i całą noc ze swoim narzeczonym.
Rankiem nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje. Otworzyłam oczy i wzrokiem przeczesałam łóżko, ze smutkiem i zdziwieniem stwierdzając, że nikogo w nim nie ma. Wyciągnęłam rękę pod telefon i szybko wykręciłam odpowiedni numer.
- Czyli nie uda mi się już niespodzianka- usłyszałam Mariusza śmiech.
- Gdzie jesteś?
- Poszedłem po bułki. Już wychodzę z parku. Będę za 15 minut. Kocham cię- powiedział ciepło. Uśmiechnęłam się i chciałam odpowiedzieć, ale nie zdążyłam. Usłyszałam pisk opon i trzask, którego nie zapomnę do końca życia.
- Mariusz?! Mariusz!!!!- krzyczałam, trzymając telefon przy uchu i zdając sobie sprawę, że połączenie zostało przerwane. W pośpiechu się ubrałam i wybiegłam z mieszkania. Wykręciłam numer alarmowy, ale nie miałam żadnych konkretnych danych. Nie wiedziałam, w którym dokładnie miejscu może się znajdować. Szukała go karetka, policja i w końcu znaleźli go... Leżącego w rowie. Zakrwawionego. Martwego.
Najgorsze uczucie ze wszystkich. Jednego dnia mieć wszystko i stracić to w ciągu jednej sekundy. Wiedziałam, że życie jest kruche. Dlatego tak bardzo każdego dnia dbałam o wszystko co miałam. W gazetach opisywali to jako "nieszczęśliwy wypadek", a potem wszystko ucichło. Nie wiadomo było kto prowadził samochód, tylko, że jechał o ponad 100 km za szybko. Wszyscy zapomnieli. A ja trwałam w swoim bólu. Codziennie siedziałam przy jego grobie przez kilka godzin, pogrążając się w cierpieniu. Nie chciałam zacząć żyć na nowo, bo każde moje szczęście byłoby hańbą dla jego pamięci.
Mijały miesiące, a ja nie opuszczałam cmentarza. Straciłam pracę. Straciłam mieszkanie. Jednak nic nie miało znaczenia, bo jego już nie było. Aż pewnego dnia pojawiła się Ona.
- Moje kondolencje- zaczęła.- Wiem, że ci ciężko, ale znam lekarstwo na twoje smutki.
- Nie wydaje mi się. Musiałabyś mi dać w ręce tego, który go zabił- wysyczałam z nienawiścią.
- A jeśli ci powiem, że wiem kto to był?
- Wiesz?
- Wiem- potwierdziła.- To mój były chłopak. Powiem więcej... Mam doskonały plan zemsty. Pomogę ci go wykonać. Nauczę cię jak chodzić, jak mówić, jak się zachowywać. Zmienisz się nie do poznania. A kiedy już będziesz gotowa... Pojawisz się w jego życiu i zniszczysz wszystko na czym mu zależy. Nie będzie miejsca na łzy. Dasz radę?
Zaskoczyła mnie, ale popatrzyłam ponownie na nagrobek. Tego mi było trzeba. Byłam mu to winna.
- Zróbmy to- powiedziałam zdeterminowana. Na jej twarz wpłynął wyraz satysfakcji. A ja po raz pierwszy zobaczyłam światełko w tunelu. Widziałam jakiś cel. Zniszczyć Nikolaya Pencheva.
Jak mogłam zapomnieć jaką krzywdę mi wyrządził? Przytulona policzkiem do zimnej płyty, wypłakiwałam swoje żale, w myślach przepraszając ukochanego, że choć przez moment potrafiłam poczuć do tego mordercy jakieś ludzkie uczucia. Gdyby jechał przepisowo.... Gdyby był trzeźwy... Gdyby chociaż zadzwonił po karetkę, albo udzielił pierwszej pomocy on by tu ze mną był. Wstałam z zimnej gleby i otarłam łzy.
- On pożałuje wszystkiego co zrobił, kochany. Obiecuje ci to.
Czas zacząć wcielać w życie kolejny krok. Wyszłam z cmentarza, z nienawiścią, która na nowo zapłonęła w mojej duszy. Pełna determinacji, by odebrać wszystko temu, kto odebrał wszystko mi.